Jest temat, który w rozmowach o
modelinie – i w Polsce, i na świecie – wraca jak bumerang. Kopiowanie, plagiaty
i prawa autorskie. Sprawa jest tym bardziej trudna, że z jednej strony
reguluje ją osobno prawo w każdym kraju, a z drugiej kwoty, o które idzie gra
są znikome w zestawieniu z tymi, o które walczyć mogą np. twórcy filmów. Jedni
spokojnie ignorują jakiekolwiek zasady, inni panicznie obawiają się zrobić
cokolwiek, by nie naruszyć czyichś praw, jeszcze inni czują się permanentnie
poszkodowani. Dość łatwo mieć tu kompletny mętlik w głowie. Na szczęście
istnieje nieco zdroworozsądkowych zasad.
Patenty i prawa autorskie
To
dwa pojęcia, które przychodzą do głowy, kiedy myśli się o ochronie czyichś
pomysłów. No właśnie, tylko czego dokładnie? Ochrona praw autorskich dotyczy utworów, czyli wszelkich efektów
działalności twórczej konkretnej osoby/ osób, w jakiejkolwiek postaci, niezależnie
od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Może być to praca plastyczna,
utwór muzyczny, książka, czy artykuł. Z punktu widzenia naszej działki będą to
na pewno prace, ale też zdjęcia, tutoriale, podręczniki, filmy. Ochronie
podlegają też opracowania stworzone na podstawie utworów, ale utwór inspirowany
innym nie jest jego opracowaniem.
Inaczej
sprawa ma się z wynalazkami, metodami ich uzyskania, procedurami i metodami
działania, czyli np. tym co przy masach polimerowych zwie się „technikami”. Jeśli
zostaną one zarejestrowane, mogą podlegać ochronie
patentowej.
W
tym miejscu mogę wiele osób uspokoić. W świecie modeliny nie ma dziś żadnych patentów.
Wiele lat temu duet Ford i Forlano (wówczas CityZenCane) chciał opatentować
technikę uzyskiwania przejść tonalnych, z której korzystano przed Skinner
Blend. Wówczas nikt poza nimi nie mógłby jej uczyć. Dyskusja upadła, gdy Judith
Skinner przedstawiła swój sposób na uzyskiwanie melanży kolorystycznych,
pozwalając korzystać z niego wszystkim. Za to zresztą uhonorowano ją
w nazwie tej techniki. Tak więc nie trzeba się martwić o korzystanie ani z
tych technik, które znane są od wieków a do modeliny tylko zaadoptowane (Mokume
Gane, Millefiori, Bargello Cane itd.), ani tych, które już w nazwie mają nazwy
twórców (np. Skinner Blend, Sutton Slice, Stroppel Cane).
W
największym skrócie mówiąc z mocy prawa
ochronie podlega autorski projekt („design”), a nie technika jego wykonania,
czy praca nim inspirowana. Zdarzają się tu jednak kłopoty. Są „techniki”,
które de facto stanowią metodę
budowania konkretnego projektu i trudno zastosować je tak, by uciec od
oryginału. Mnie w tym miejscu przychodzą do głowy dwa przykłady: Hana FoldingTechnique Izy Nowak i muszlowe konstrukcje Carol Blackburn. Przez ostatnich
kilka dni szukałam innych przykładów, ale mimo przewertowania kilkunastu
książek nie znalazłam. Zawsze jakoś umiałam wymyślić sposób na wykorzystanie
techniki tak, by efekt końcowy odbiegał od przykładowego projektu autora. Więc
jak widzicie nie jest źle! Zwłaszcza, że ochronie
autorskiej nie podlegają też styl pracy czy kolorystyka.
Co wg prawa może autor?
Zanim
zacznę o tym pisać, krótki wstęp nt. regulacji w poszczególnych krajach.
Generalnie zasady dotyczące ochrony praw autorskich w Polsce i na świecie są bardzo
podobne. Polska ustawa chroni interesy autorów z naszego kraju, Unii
Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Zaznacza też, że tam gdzie
są podpisane umowy międzynarodowe z tego zakresu, stosuje się je przed prawem
polskim. Innymi słowy nawet jeśli tutorial był po rosyjsku, jego autorowi
przysługuje w Polsce ochrona praw. Dla zainteresowanych systemem umów – pod
tekstem znajdziecie link do znakomitego materiału na ten temat.
A
jakich praw? Technicznie są ich dwa rodzaje: osobiste i majątkowe. Te pierwsze
obejmują prawo do autorstwa, oznaczania pracy nazwiskiem, pseudonimem lub
udostępniania anonimowo, nienaruszalności jej treści i formy, prawo do
decydowania o udostępnianiu i nadzoru nad jej wykorzystaniem. Prawa majątkowe obejmują prawo do rozporządzania
swoją pracą i do wynagrodzenia z tego tytułu. Te pierwsze są chronione
bezterminowo i nie można ich autorowi odebrać, te drugie trwają zasadniczo 70
lat po śmierci autora lub najbardziej długowiecznego spośród autorów i mogą być
przekazywane umową lub licencją. Uwaga jednak! Nawet spadkobiercy nie wolno
dokonywać zmian w utworze! Te zastrzeżone są wyłącznie dla autora.
W
Polsce do ochrony praw autora nie wymaga się spełniania dodatkowych wymogów
formalnych, choć np. w USA w celach dowodowych pomocna jest rejestracja. Stąd
magiczny znaczek ©, o który my nie musimy się martwić.
Czy
zatem nikt nie może skorzystać bez zgody autora z „dzieła” już udostępnionego
szerszej publiczności? Niezupełnie. Istnieje coś takiego, jak „dozwolony
użytek” (ang. fair use). Z utworu można korzystać np. by tworzyć
recenzje, komentarze, wykorzystywać go do redagowania informacji dla mediów, w
edukacji. Jeśli ktoś jest posiadaczem pracy plastycznej, może udostępnić ją na
wystawę. Ale tylko nieodpłatnie! Za każdym razem w wymienionych sytuacjach
muszą być jasno podane dane autora pracy i źródło utworu. Posiadane prace i
utwory (z wyjątkiem projektów architektonicznych), można też wykorzystywać do
celów osobistych.
Co
to znaczy dla nas praktycznie? Jeśli ktoś na blogu pisze o innym twórcy i
pokazuje zdjęcia jego prac, ma do tego prawo, o ile podpisze je i zamieści link
do źródła lub jego opis. Jeśli jednak ktoś zamieszcza niepodpisane zdjęcia prac
innego autora, jako reklamę tego co z modeliny wykonać można, bo właśnie
promuje swoje warsztaty – łamie prawo. Takie przypadki niestety zdarzały się.
Jeśli
ktoś bez zgody autora wykracza poza dozwolony użytek np. przywłaszcza sobie
autorstwo projektu, zarabia na powielaniu go, wykorzystuje do autopromocji to autor ma prawo poprosić o zaniechanie,
naprawienie ewentualnych szkód, jakie dla niego powstały i zwrot
zarobionych pieniędzy. Jeśli łamiący prawo nie posłucha, sprawę można
złożyć do sądu okręgowego. Kary za łamanie praw autorskich zaczynają się od
grzywny, a kończą na 5 latach więzienia i najsurowsze są dla tych, którzy na
tym zarabiają. Brzmi groźnie. Z naszego punktu widzenia jednak wcześniej
napotyka się na sporo utrudnień. Najpierw trzeba dowieść, że jest się autorem,
wykazać naruszenie swoich praw i określić szkody lub wielkość korzyści,
jakie uzyskała druga strona. Jeśli to nie nastręczy trudności, pozostaje
jeszcze zapis, że sąd orzekając uwzględnia wagę sprawy i interesy osób
trzecich. No i cóż, osobiście widziałam zaledwie kilka prac z mas polimerowych,
których cena przekraczała 100 euro. Tymczasem sprawy sądowe o prawa autorskie
mogą dotyczyć kwot rzędu nawet dziesiątek i setek tysięcy euro. Ale jakieś
zagrożenie istnieje.
Książki, warsztaty i tutoriale
Jeśli
jakieś pytanie słyszę niemal bez przerwy to brzmi ono: „No jak to? Zrobiłam to z tutorialu i nie mogę tego
sprzedać, ani wystawić na wyzwanie? Przecież jest ładne!” albo „No,
przecież zapłaciłam!”. Ano właśnie – tak. To
właśnie jest nielegalne. Zastanówmy się czym są tutoriale, projekty z
książek o modelinie i programy warsztatów. Tak naprawdę to nic innego jak
opracowania, dotyczące przygotowania pracy przykładowej. A więc jeśli prowadzą
do stworzenia kopii projektu nauczyciela, to te kopie możemy wykorzystywać
tylko do użytku osobistego. I nie ma żadnego znaczenia, czy wydawnictwo,
tutorial, czy warsztat są płatne czy nie. Są tacy, którzy twierdzą, że nie
powinno się takich prac pokazywać nawet na swoich profilach w mediach
społecznościowych, czy na blogu. Myślę, że to przesada, ale pokazując je trzeba
zaznaczyć, kto jest autorem projektu i jakie jest źródło pracy.
Tak
na marginesie – zakup tutoriala nie daje też prawa do przekazywania jego kopii
innym osobom!
Trochę
inaczej ma się sytuacja, kiedy w czasie warsztatu człowiek uczy się wykonania
pewnego typu pracy, czy techniki, a nie konkretnego projektu. Wówczas, kiedy
ewidentnie uzyskane prace nie są kopiami pracy przykładowej, wykonawca zyskuje
prawa autorskie do swojego dzieła i może nimi rozporządzać, nawet jeśli styl
pozostaje wciąż jednoznacznie nie jego.
Gotowce, czyli szablony, ekrany,
formy i postacie
A
co jeśli w pracy wykorzysta się jakąś miłą postać z bajki? Dajmy na to „Hello
Kitty”. No cóż, rysunek tej postaci nie jest naszego autorstwa, czyli znów bez
zgody autora lub właściciela praw nie można korzystać z tego wizerunku. Pewnie,
że nikt nie będzie ścigał licealistek robiących kolczyki, bo szkoda pozostaje
znikoma, ale fakt jest faktem. Podobnie wygląda sytuacja ze znakami towarowymi.
Jeśli zostaną one zastrzeżone, to podobnie jak patenty podlegają ochronie przez
10 lub 20 lat od rejestracji. Takie znaki to np. Milka, Nutella, Oreo. Innymi
słowy sytuacja z ich miniaturkami wygląda identycznie, jak np. z
wykorzystywaniem wizerunku Myszki Miki.
Cudzymi
projektami są też gotowe faktury do odciskania,
szablony, formy, gotowe ekrany do sitodruku (ang. silk screening), stemple. Zasadniczo ich wykorzystanie w celach zarobkowych bez
jednoznacznej zgody autora projektu lub producenta, który zazwyczaj
dysponuje prawami do takiego wzoru, jest
niezgodne z prawem. Natomiast jak się okazuje, jeśli o taką zgodę się poprosi,
nierzadko udaje się ją uzyskać. Warto wtedy zachować dokumentację – maile,
listy itp. Dlaczego? To wyjaśnię mówiąc o licencjach.
A kiedy stajemy się nauczycielami…
Uczenie
innych stawia kolejne wyzwania. Z jednej strony trzeba pozostać w porządku
w stosunku do swoich mistrzów, z drugiej dbać o własne dochody. I tu
dochodzimy do kwestii, które w świecie modeliny reguluje swoiste prawo
zwyczajowe.
Przede
wszystkim nie uczy się tych samych technik, które poznało się na warsztacie
innego nauczyciela lub z jego tutoriala bez jego wyraźnej zgody. To nieetyczne
i traktowane na świecie, jako coś co dyskwalifikuje nauczyciela. Dlatego tak
często warsztaty oparte są o wykonanie prac przykładowych. Pokazują one metody
pracy i drogi dojścia do efektu, ale dają całkowitą pewność, że nie mamy do
czynienia z osobą, która dla łatwego zarobku kopiuje choćby w zredukowanej
formie coś, na co jego albo jej mistrz pracował miesiącami lub latami. Umówmy
się, w praktyce oznacza to, że nie da rady uczyć i być fair w stosunku do
swoich nauczycieli, nie włożywszy wiele samodzielnej pracy we własny rozwój.
Często
nauczyciele zastrzegają, że nie udzielają takiej zgody, zdarza się jednak
(rzadko), że ją dają. Podobnie może być z tutorialami. I tu dochodzimy do
ciekawej koncepcji prawnej. Otóż na korzystanie z dzieła można udzielić
licencji. Można na przykład zaznaczyć w tutorialu, że wyraża się zgodę na publiczne pokazywanie lub
odsprzedaż pracy wykonanej na jego podstawie, ale nie na nauczanie pokazanej
metody. Jasne określenie tego, jak wolno wykorzystać efekty pracy z tutorialem
bardzo ułatwia życie użytkowników.
Jest
jednak kilka rzeczy, o których należy pamiętać tu w świetle polskiego prawa.
Otóż licencja może być udzielona na okres do lat 5, na teren konkretnego kraju
i powinna być udzielona w formie pisemnej. Ma ona dokładnie taki charakter jak ewentualna
korespondencja dotycząca korzystania np. z szablonów. Licencji można więc udzielić jej przykładowo
na obszar geograficzny, na którym dany klient prowadzi swoją działalność na
okres 5 lat i wyraźnie zapisać to na końcu tutoriala lub w mailu dającym dostęp
do takiego materiału.
Kiedy coś jest kopią, a kiedy
inspiracją?
Cytując
Ginger „O kopiowaniu mówimy, gdy celowo
imitujesz coś, a całościowo wybór design’u pozostaje taki jak u autora
oryginału. Nie ma żadnego znaczenia czy techniki, materiały i kolory pozostają
te same czy nie. Jeśli całościowe odczucie projektu jest takie jak w oryginale,
to jest kopia.” Mało precyzyjne? Rzeczywiście, ale niestety sztuka rzadko
daje się łatwo skwantyfikować. Zachęcam gorąco do lektury artykułu Ginger na temat kopiowania. Świetnie pokazuje on na przykładach różnicę między kopią a
pracą inspirowaną. Tak, słyszałam argumenty w rodzaju „A jaką mam gwarancję, że ktoś nie wymyślił tego przede mną? Wszystko
już było.” Trochę pewnie jest w nich racji, ale jakoś najczęściej padają
one z ust tych, którzy zamiast zaprojektować coś własnego, chcą zaistnieć
cudzymi pomysłami.
Ja
osobiście z czystej babskiej próżności nienawidzę kopiować. Zwyczajnie
większość swoich prac później noszę. Co to za przyjemność mieć to samo, co ktoś
inny? Z warsztatu, na którym 100 pań i dwóch panów z dokładnością do milimetra
produkowało identyczne korale wyszłam niemal chora. Co zatem robię, kiedy chcę
się czegoś nauczyć z tutorialu, warsztatu, czy książki i nie chcę utopić
później pracy na dnie szuflady? Zawsze staram się coś zmienić, dodać od siebie
albo budować w oparciu o tylko te umiejętności i techniki, które chcę
przećwiczyć. W ten sposób jestem posiadaczką kilku biżutów inspirowanych pracami
lub stylem różnych artystów np. Donny Kato, czy Evy Haskovej.
Ale
weźmy pod uwagę inną sytuację. Zdarzyło mi się kiedyś przygotowywać prace na
wyzwania. Myślałam nad projektami, rysowałam, a po „ulepieniu” zamieszczałam
je, ciesząc się, że zrobiłam coś wartościowego. Dziwnym trafem kilka dni
później zwykle pojawiały się nieco inne prace, zawsze tej samej osoby, które
ewidentnie bazowały na moich pomysłach. Czy tak można? Z punktu widzenia prawa
to inspiracja, a więc rzecz absolutnie legalna. Inna sprawa, czy było to
etyczne i co sądzić o artyście, który przygotowując pracę na konkurs inspiruje
się pracą na ten sam konkurs…
Jeszcze
inna sytuacja. Na wystawie prac znanych autorów pojawił się wisior, który
ewidentnie nie był autorstwa pani, która była pod nim podpisana. Osoba ta jest
znana ze stawiania sobie wysoko poprzeczki technicznej, tymczasem praca
zawierała błędy, na które ona by sobie nie pozwoliła. Co to mogło być?
Najprawdopodobniej praca z jej warsztatów, które są jeszcze tym
charakterystyczne, że uczą techniki, a nie prowadzą do powielenia projektu. I
kto został poszkodowany? Cóż, ta znana artystka teoretycznie – gdyby jej się
chciało – mogłaby dochodzić naruszenia dóbr osobistych, ale nie praw
autorskich. Jeśli natomiast praca znalazła się na wystawie bez zgody tego, kto
ją wykonał - to już inna sprawa.
Co można zrobić by chronić swoje
prawa?
Nie
ma co się łudzić, że prace artystów nie będą kopiowane. Nie ma też dziwić się,
że prace, których źródłem są tutoriale będą pojawiać się w Internecie setkami.
Ale jest kilka rzeczy, które możemy zrobić, by utrudnić zadanie kopiującym.
Zawsze warto podpisywać zdjęcia swoich prac, choćby znakiem wodnym. Podpisywać
warto też same prace. Bywalcy wyzwań doradzają pokazywanie swoich prac w
ostatniej chwili.
Warto
też po prostu tworzyć rzeczy, które są świetnie wykończone i charakteryzują się
indywidualnym stylem. Jeśli wasz styl autorski stanie się rozpoznawalny dzięki
pokazywaniu prac choćby w sieci, znacznie trudniej będzie skopiować te prace
bez szumu.
Warto
też uczyć się z różnych źródeł. To co na początku będzie wyglądać jak jawna
inspiracja albo amalgamat stylów, ma szansę z czasem przerodzić się w coś
autorskiego. „Zawieszanie oka” na jednym artyście może spowodować, że nasze,
nawet oryginalne prace będą odbierane, jak prace kogo innego i zupełnie kogo
innego będą promować.
Na koniec chciałabym podziękować
wszystkim tym, bez których ten materiał by nie powstał. Przede wszystkim Ginger Davis Allman, dzięki której będziemy mogli cieszyć się polską wersją schematu i
której artykuły były nieocenionym źródłem przy tworzeniu tego materiału.
Podziękowania należą się też wszystkim tym, z którymi spędziłam długie godziny
dyskutując, mailując i czatując nt. etyki w modelinie i praw autorskich.
Dziękuję też wszystkim tym, którzy dostarczyli mi negatywnych przykładów. To
nie jest łatwa materia dla nikogo z nas.
I
jeszcze kilka materiałów dla zainteresowanych dociekliwych:
- Genialny artykuł Ginger Davis Allman nt. praw autorskich (z oryginałem schematu)
- Artykuł Ginger Davis Allman nt. kopiowania
- Ustawa Prawo autorskie
- Znakomity moduł szkolenia internetowego o umowach międzynarodowych w prawie autorskim
- Opracowanie firmy Salans prezentujące w telegraficznym skrócie zasady ochrony własności intelektualnej w Polsce
Dzięki za ten artykuł- będzie mi bardzo przydatny w przyszłości. Niestety z żalem muszę stwierdzić, że niekiedy nasza wolność twórcza zostaje ograniczona przez dziwne i nieprzystające do rzeczywistości prawa - mam pytać producenta stempli czy mogę użyć "jego" przycisku do papieru w mojej pracy? Czy nie po to został zrobiony- by wykorzystywać (odbijać) motyw? A tutoriale pokazujące jak się robi np. marchewki z modeliny - jak zrobię taką samą jak pani udostępniająca tutorial to już nie mogę jej uznać za "swoją" (prawa autorskie)- bo wygląda tak samo ja pierwowzór? Marchewka to marchewka- komu należą się prawa autorskie do marchewki- temu, kto ją 1szy wyhodował czy temu kto pierwszy pokazał tutorial na marchewkę z modeliny? Rozumiem gdyby marchewka była niebiesko-żółta, ale jak przypomina prawdziwą to już plagiat? Czasem mam nieodparte wrażenie, że ludzie dużo tworzą, ale większość jest prac jest nielegalna!
OdpowiedzUsuńCo do "takich samych tematów" to zgadzam się tu ze Stephanie Kilgast, która napisała na blogu że (jak dobrze zrozumiałam): "plagiat zaczyna się wtedy gdy robisz coś techniką innego artysty, charakterystyczną dla niego, a nie wtedy gdy sięgasz po ten sam temat". Jeżeli źle sparafrazowałam jej słowa to polecam oryginalny post na blogu S.K - petitplait.fr.
Co do "podobnych" prac to ja czasem też tak mam, że moje prace mogą być podobne do innych, co nie wynika z faktu że ich kopiuję, ale że myślę podobnymi kategoriami- np. chciałam stworzyć pracę na 2 wyzwania -"łabędzie" i "biel i złoto" (wiecie o czym mówię, nie?). Oczywiście do głowy przyszedł mi 1 pomysł- biały łabędź z piórami pokrytymi złotym pyłkiem. Czyli dokładnie coś w stylu innych modeliniarzy, którzy prezentowali swoje prace na tych wyzwaniach. Zrezygnowałam, bo nie chciałam aby ktoś zarzucił mi plagiat lub zrzynanie od innych. Po prostu do głowy przyszedł mi taki sam pomysł!
W rozumieniu prawa podobny styl nie jest problemem. Problemem jest kopiowanie. Co do marchewek - wystarczy dodać do nich jabłka i gruszki i to już zupełnie inna kompozycja ;-) A ten cytat ze Stephanie, no cóż znam więcej artystów modelinowych, którzy bardzo głośno krzyczą o swoich prawach nie znając kompletnie samego prawa i jego zasad. Kompletnie inna sprawa, że stemple są projektowane dla hobbystów, a nie dla osób, które na tym zarabiają. Jeśli ktoś zarabia na puszczaniu muzyki, też nie za bardzo może korzystać z płyt z empiku.
OdpowiedzUsuń