Na zapleczu „Modelina
moje hobby” rozgorzała ostatnio dyskusja o extruderach. Jaki najlepszy? Czym
kierować się przy wyborze? Jako osoba, której kilka extruderów udało się już
zepsuć, chciałabym przekazać garść moich osobistych przemyśleń. Jako, że jest
to urządzenie dość drogie, a jednocześnie nie najniezbędniejsze, rzadko ktoś
uczy pracy z nim. Stąd dziś będzie dość subiektywnie.
Po pierwsze co to
takiego „extruder”
Najprościej rzecz biorąc jest to niewielka rura, wyposażona
w końcówki z dziurkami w określonych kształtach i prosty mechanizm z tłokiem, pozwalający
przecisnąć modelinę przez rurę i ów otwór. Po pierwsze pozwala to uzyskać
długie równe wałki masy o określonym przekroju, po drugie korzystać z szeregu
efektów kolorystycznych związanych z zasadą „first in – last out”. Mówiąc po naszemu kolor, który będzie
najbliżej tłoka, będzie miał tendencje do wydostawania się na zewnątrz na
początku. Ten najdalej pozostanie do samego końca wałka. Na tej zasadzie bazuje
bardzo prosta i popularna technika „Klimt
cane”. Inna sprawa, że świetnych technik z extruderem jest mnóstwo i wciąż
powstają nowe.
To jedno z niewielu narzędzi, którego polskich nazw nie
byłam w stanie zaakceptować i stąd używam nazwy angielskiej. Nazwa „strzykawka do mas” myli, bo sugeruje, że
przyrząd z którego masę wyciska się tłokiem jak w strzykawce będzie działał. Z
modeliną nie działa. To znaczy działa, ale w moim przypadku wymagało to
każdorazowego proszenia o pomoc męża, bo mi brakowało siły. Bez sensu. Nazwa „praska do mas” powoduje, że widzę przed
oczami moją teściową z praską do ziemniaków. To też nie to. A przemysłowe
tłumaczenie „wytłaczarka” jakoś się
nie przyjęło. Niech więc zostanie extruder.
Jaki wybierać?
Tu tradycyjnie jest kilka
kryteriów, które można brać pod uwagę: mechanizm
wyciskania i konstrukcja rączki, materiał, z którego zrobione jest urządzenie, dostępność, akcesoria, doświadczenie producenta i oczywiście cena.
Pierwsza sprawa to mechanizm.
Tak jak już napisałam, prostym „strzykawkom”
mówię zdecydowanie nie. Są do nich podobno dostępne adaptery w rodzaju E-Z Push
Play Gun Adapter, ale chyba nie warto zawracać sobie głowy, bo w Polsce i tak się
tego nie kupi, a koszty wysyłki potrafią bardzo wywindować cenę. Pozostałe
opcje to tłok na śrubie (z prostą rączką : Makin’s,
Czextruder z Lucy Tools oraz z łamaną:
Walnut Hollow, Städtler) albo tłok
przypominający zasadą działania pistolet do silikonu, zastosowany np. w
serii ACE Hobby Extruder. Ten ostatni na polskim, a i chyba europejskim rynku
nie występuje, więc można go sobie raczej darować. De facto zostają więc extrudery śrubowe trzech marek Makin’s, Lucy
Tools (Czextruder) i Städtler (Fimo Professional). I tu pojawia się kwestia doświadczenia producenta, do której będę się dalej odwoływać. Najdłużej extrudery oferuje Makin, od ok. 2 lat Lucy Tools, a Städtler od kilku miesięcy . To wpływa na poziom "przetestowania" i rozwoju produktu.
Aha, nie miałam okazji tego wypróbować, ale podobno rączki łamane
są nieco wygodniejsze w trzymaniu niż te proste. Z drugiej strony o prostych
mówi się, że pozwalają na szybszą pracę. Dobrą informacją jest też to, że
wszystkie trzy marki łączą o-ringi w mechanizmie tłoka (gumowe uszczelki),
które czynią je niemal samoczyszczącymi.
Kolejna kwestia to
materiał z którego są wykonane. Może być to aluminium lub stal. Aluminium ma dwie wady – może lekko brudzić
masę i nie nadaje się do użycia z żadną z odmian metal clay. Zakładając, że
zostajemy przy modelinie, to zupełnie przyzwoita opcja. Kwestię brudzenia
rozwiązuje fakt, że ta przybrudzona resztka zwykle zostaje wewnątrz extrudera i
nie wpływa na sam wałeczek, ani tym bardziej uzyskany z niego wzór. Zostaje
jeszcze kwestia trwałości. Mi wykończenie mojego Makin’s Professional Ultimate
Clay Extruder zajęło kilka lat intensywnego używania. Zawiodło połączenie śruby
z samym tłokiem. Przyjmuję, że to niezły wynik, biorąc pod uwagę jego cenę.
Można też skorzystać ze stalowych extruderów. Tu na rynku
europejskim mamy zasadniczo dwie opcje: Czextruder (12 cm lub 20 cm ) i Makin’s Professional
Ultimate Clay Extruder w wersji nierdzewnej. Miałam okazję pracować z większym
Czextruderem. Czytałam wiele pozytywnych recenzji, ale mnie osobiście
przeszkadza w nim ciężar i średnio wygodna rączka z zestawu podstawowego. Mam
też zastrzeżenia do śruby, ale to zdarzało mi się i przy Makin’s. Pewne rzeczy
to oczywiście kwestia gustu i poniekąd dodatkowych akcesoriów.
No właśnie akcesoria.
Do najistotniejszych należą dyski,
czyli okrągłe kółeczka z dziurką/ dziurkami, których kształt determinuje
przekrój uzyskanego wałka. Te nieco bardziej wysublimowane przydają się
zwłaszcza do przyspieszania pracy nad rolkami (ang. canes). Zwykle do extrudera, który kupujemy dołączone jest ok. 20
podstawowych dysków (poza zestawem podstawowym Czextruder). Poza tym Makin’s
oferuje 3 zestawy dodatkowe i czwarty do stali, a w ofercie Lucy Tools jest
aktualnie 7 zestawów po 8 dodatkowych dysków. Od czasu do czasu na rynku
pojawiają się też dyski innych producentów i artystów (Walnut Hollow, Iris
Mishy…). W zasadzie są one tak pomyślane, żeby można ich było używać z każdym z
podstawowych dostępnych na rynku extruderów. W mojej pokaźnej kolekcji mam więc
i Makina, i te od Lucy.
Oprócz dysków Makin’s oferuje też adaptery umożliwiające uzyskanie wałka z dziurką w środku.
Wystarczy pociąć na odcinki i mamy gotowe korale. Bardzo praktyczna rzecz.
Adaptery sprzedawane są w dwóch zestawach po trzy sztuki i różnią się średnicą
dziurki, którą możemy uzyskać. Może być taka na rzemień, ale też taka na cienką
żyłkę.
Najbardziej akcesoriami,
zwłaszcza tymi poprawiającymi jakość
pracy, obrósł Czextruder. Zacznijmy więc od tego, że może być w różnych
wersjach kolorystycznych. Mój jest „madżentowy”. Po za tym dostępne do niego
są: wygodniejsza rączka, mocniejsza śruba, uchwyt do przykręcenia do stołu, dodatkowy
adapter do wkrętarki, wymienne tłoki, o-ringi do tłoków, szczotka do
czyszczenia i smar do śruby (po czesku „lubricant”
– zgadnijcie, ile radości dało mi wygranie czegoś o takiej nazwie na loterii…).
Niestety nie były one dostępne w czasach, kiedy kupowałam swój, który w
ówczesnych założeniach miał być niewiele droższy od Makin’s, a znacznie
solidniejszy. Hasło reklamowe, że wersja podstawowa działa z wkrętarką okazało
się naciągane. Rozmawiałam o tym z przedstawicielką handlową Lucy Tools.
Zasugerowała rozbudowanie zestawu. Powiem tylko, że w cenie zestawu „all in one”, można mieć dobrą maszynkę
do makaronu i silnik.
Tak na marginesie - niestety nie mam doświadczenia z trzecią
łatwo dostępną marką czyli Fimo Professional Clay Extruder. Co ciekawe nie
udało mi się też jeszcze znaleźć recenzji w Internecie. W naszym gronie
redakcyjnym zdarzyła się jednak już reklamacja na ten produkt i wiemy, że w najbliższych miesiącach na rynek ma trafić jego nowa poprawiona wersja. Miejmy nadzieję, że zmiany nie będą wprowadzane kosztem windowania ceny.
Co jeszcze wiedzieć
należy?
Do czyszczenia extrudera w zasadzie wystarcza sucha
chusteczka higieniczna, ale rzeczywiście raz na jakiś czas trzeba go czyścić.
Dobrze jest używać rozgrzanej modeliny, bo wtedy łatwiej się pracuje. Z drugiej
strony wałki tej suchej będą popękane na brzegach, co można wykorzystać w
projekcie. Jeśli chodzi o techniki, mnóstwo informacji na ten temat można
znaleźć w Internecie, choćby tu:
Ja używałam aluminiowego Makin's i się lekko załamałam jak po kilku (dosłownie, użyłam go ze 3-4 razy, z czego raz na trochę dłużej, bo było dużo warkoczyków do zrobienia ;)) razach się zepsuł (ciężko mi było dojść do tego, co się stało, bo na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, ale chyba po prostu śruba zmieniła nieco położenie i przestało się kręcić...). Trochę mnie zmartwiłaś tą reklamacją Fimo i że ma wyjść poprawiona wersja, bo obecnie jestem jego posiadaczką i zupełnie nie podoba mi się myśl, że może być jakiś wadliwy. Na razie na tyle razy na ile go użyłam, mogę powiedzieć, że jestem zadowolona. Mimo, że kupiłam go ze 3 miesiące temu, to i tak o głowę bije Makin's pod względem tego, ile razy go użyłam.
OdpowiedzUsuńWspaniały artykuł. W końcu znam właściwą nazwę techniki w której się zakochałam - "klimt cane". Wcześniej wyszukiwałam to pod nazwą pixel retro cane i tak też myślałam że się zwie. Tak od siebie dziękuję za wszystkie informacje, są bardzo wartościowe. Ja używam takiego "no name" http://www.cake-land.pl/pl/p/Dekorator-do-Lukru-Plastycznego-Pistolet-wz.2/507 jak już pisałam w czacie. Nie wiem nawet skąd to i co to, ale sprawuje się dobrze - jak na moje potrzeby raczkującej modeliniarki :) Dla mnie ważnym aspektem było to że wyciskarka była tania... w porównaniu do innych profesjonalnych. To też kierowało zakupem. Póki co działa, nie zauważyłam jakiś defektów - mam ją około roku. czasami piśnie ale większych problemów nie mam z nią. Mam nadzieję ze kiedyś będę mogła wypróbować profesjonalne extrudery :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za ciepłe słowa i podzielenie się waszymi doświadczeniami. Zabawne, bo ten do masy plastycznej to dokładnie zestaw Makina, tylko w dużo przyjemniejszej cenie niż przeciętna rynkowa. A faktycznie w programach o cukierni Buddego Valastro jak pojawiał się extruder to był to Makin.
OdpowiedzUsuńNa kłopoty ze śrubami niekiedy pomaga nasmarowanie ich po prostu jakimś tłuszczem. Może być fachowy lubrykant od Lucy (kurcze ona ma 16 lat....), ale wystarczy spokojnie olej kuchenny albo oliwa z oliwek.
A co do tego, jaki extruder jest profesjonalny na rynku europejskim to sama mam poważne wątpliwości...
Ale ty masz tych tarczek! Rany julek! Kolekcja do pozazdroszczenia! Tez planuję te od Lucy, ale cały komplet to ok 300 zł.... Ale i tak są tego warte, bo kombinacji to z nich można uzyskac wiele! A artykuł jak zwykle profesjonalny! Bravo!
UsuńLiczyłaś koszty dostawy? Z Czech potrafią liczyć sobie drożej niż ze Stanów!
OdpowiedzUsuń