czwartek, 22 stycznia 2015

Nie tylko spagetti, czyli o extruderach.

Na zapleczu „Modelina moje hobby” rozgorzała ostatnio dyskusja o extruderach. Jaki najlepszy? Czym kierować się przy wyborze? Jako osoba, której kilka extruderów udało się już zepsuć, chciałabym przekazać garść moich osobistych przemyśleń. Jako, że jest to urządzenie dość drogie, a jednocześnie nie najniezbędniejsze, rzadko ktoś uczy pracy z nim. Stąd dziś będzie dość subiektywnie.

Po pierwsze co to takiego „extruder”
Najprościej rzecz biorąc jest to niewielka rura, wyposażona w końcówki z dziurkami w określonych kształtach i prosty mechanizm z tłokiem, pozwalający przecisnąć modelinę przez rurę i ów otwór. Po pierwsze pozwala to uzyskać długie równe wałki masy o określonym przekroju, po drugie korzystać z szeregu efektów kolorystycznych związanych z zasadą first in – last out. Mówiąc po naszemu kolor, który będzie najbliżej tłoka, będzie miał tendencje do wydostawania się na zewnątrz na początku. Ten najdalej pozostanie do samego końca wałka. Na tej zasadzie bazuje bardzo prosta i popularna technika „Klimt cane”. Inna sprawa, że świetnych technik z extruderem jest mnóstwo i wciąż powstają nowe.

To jedno z niewielu narzędzi, którego polskich nazw nie byłam w stanie zaakceptować i stąd używam nazwy angielskiej. Nazwa „strzykawka do mas” myli, bo sugeruje, że przyrząd z którego masę wyciska się tłokiem jak w strzykawce będzie działał. Z modeliną nie działa. To znaczy działa, ale w moim przypadku wymagało to każdorazowego proszenia o pomoc męża, bo mi brakowało siły. Bez sensu. Nazwa „praska do mas” powoduje, że widzę przed oczami moją teściową z praską do ziemniaków. To też nie to. A przemysłowe tłumaczenie „wytłaczarka” jakoś się nie przyjęło. Niech więc zostanie extruder.



Jaki wybierać?
Tu tradycyjnie jest kilka kryteriów, które można brać pod uwagę: mechanizm wyciskania i konstrukcja rączki, materiał, z którego zrobione jest urządzenie, dostępność, akcesoria, doświadczenie producenta i oczywiście cena.

Pierwsza sprawa to mechanizm. Tak jak już napisałam, prostym „strzykawkom” mówię zdecydowanie nie. Są do nich podobno dostępne adaptery w rodzaju E-Z Push Play Gun Adapter, ale chyba nie warto zawracać sobie głowy, bo w Polsce i tak się tego nie kupi, a koszty wysyłki potrafią bardzo wywindować cenę. Pozostałe opcje to tłok na śrubie (z prostą rączką : Makin’s, Czextruder z Lucy Tools oraz z łamaną: Walnut Hollow, Städtler) albo tłok przypominający zasadą działania pistolet do silikonu, zastosowany np. w serii ACE Hobby Extruder. Ten ostatni na polskim, a i chyba europejskim rynku nie występuje, więc można go sobie raczej darować. De facto zostają więc extrudery śrubowe trzech marek Makin’s, Lucy Tools (Czextruder) i Städtler (Fimo Professional). I tu pojawia się kwestia doświadczenia producenta, do której będę się dalej odwoływać. Najdłużej extrudery oferuje Makin, od ok. 2 lat  Lucy Tools, a Städtler od kilku miesięcy . To wpływa na poziom "przetestowania" i rozwoju produktu.

Aha, nie miałam okazji tego wypróbować, ale podobno rączki łamane są nieco wygodniejsze w trzymaniu niż te proste. Z drugiej strony o prostych mówi się, że pozwalają na szybszą pracę. Dobrą informacją jest też to, że wszystkie trzy marki łączą o-ringi w mechanizmie tłoka (gumowe uszczelki), które czynią je niemal samoczyszczącymi.

Kolejna kwestia to materiał z którego są wykonane. Może być to aluminium lub stal. Aluminium ma dwie wady – może lekko brudzić masę i nie nadaje się do użycia z żadną z odmian metal clay. Zakładając, że zostajemy przy modelinie, to zupełnie przyzwoita opcja. Kwestię brudzenia rozwiązuje fakt, że ta przybrudzona resztka zwykle zostaje wewnątrz extrudera i nie wpływa na sam wałeczek, ani tym bardziej uzyskany z niego wzór. Zostaje jeszcze kwestia trwałości. Mi wykończenie mojego Makin’s Professional Ultimate Clay Extruder zajęło kilka lat intensywnego używania. Zawiodło połączenie śruby z samym tłokiem. Przyjmuję, że to niezły wynik, biorąc pod uwagę jego cenę.

Można też skorzystać ze stalowych extruderów. Tu na rynku europejskim mamy zasadniczo dwie opcje: Czextruder (12 cm lub 20 cm) i Makin’s Professional Ultimate Clay Extruder w wersji nierdzewnej. Miałam okazję pracować z większym Czextruderem. Czytałam wiele pozytywnych recenzji, ale mnie osobiście przeszkadza w nim ciężar i średnio wygodna rączka z zestawu podstawowego. Mam też zastrzeżenia do śruby, ale to zdarzało mi się i przy Makin’s. Pewne rzeczy to oczywiście kwestia gustu i poniekąd dodatkowych akcesoriów.

No właśnie akcesoria. Do najistotniejszych należą dyski, czyli okrągłe kółeczka z dziurką/ dziurkami, których kształt determinuje przekrój uzyskanego wałka. Te nieco bardziej wysublimowane przydają się zwłaszcza do przyspieszania pracy nad rolkami (ang. canes). Zwykle do extrudera, który kupujemy dołączone jest ok. 20 podstawowych dysków (poza zestawem podstawowym Czextruder). Poza tym Makin’s oferuje 3 zestawy dodatkowe i czwarty do stali, a w ofercie Lucy Tools jest aktualnie 7 zestawów po 8 dodatkowych dysków. Od czasu do czasu na rynku pojawiają się też dyski innych producentów i artystów (Walnut Hollow, Iris Mishy…). W zasadzie są one tak pomyślane, żeby można ich było używać z każdym z podstawowych dostępnych na rynku extruderów. W mojej pokaźnej kolekcji mam więc i Makina, i te od Lucy.



Oprócz dysków Makin’s oferuje też adaptery umożliwiające uzyskanie wałka z dziurką w środku. Wystarczy pociąć na odcinki i mamy gotowe korale. Bardzo praktyczna rzecz. Adaptery sprzedawane są w dwóch zestawach po trzy sztuki i różnią się średnicą dziurki, którą możemy uzyskać. Może być taka na rzemień, ale też taka na cienką żyłkę.

Najbardziej akcesoriami, zwłaszcza tymi poprawiającymi jakość pracy, obrósł Czextruder. Zacznijmy więc od tego, że może być w różnych wersjach kolorystycznych. Mój jest „madżentowy”. Po za tym dostępne do niego są: wygodniejsza rączka, mocniejsza śruba, uchwyt do przykręcenia do stołu, dodatkowy adapter do wkrętarki, wymienne tłoki, o-ringi do tłoków, szczotka do czyszczenia i smar do śruby (po czesku „lubricant” – zgadnijcie, ile radości dało mi wygranie czegoś o takiej nazwie na loterii…). Niestety nie były one dostępne w czasach, kiedy kupowałam swój, który w ówczesnych założeniach miał być niewiele droższy od Makin’s, a znacznie solidniejszy. Hasło reklamowe, że wersja podstawowa działa z wkrętarką okazało się naciągane. Rozmawiałam o tym z przedstawicielką handlową Lucy Tools. Zasugerowała rozbudowanie zestawu. Powiem tylko, że w cenie zestawu „all in one”, można mieć dobrą maszynkę do makaronu i silnik.

Tak na marginesie - niestety nie mam doświadczenia z trzecią łatwo dostępną marką czyli Fimo Professional Clay Extruder. Co ciekawe nie udało mi się też jeszcze znaleźć recenzji w Internecie. W naszym gronie redakcyjnym zdarzyła się jednak już reklamacja na ten produkt i wiemy, że w najbliższych miesiącach na rynek ma trafić jego nowa poprawiona wersja. Miejmy nadzieję, że zmiany nie będą wprowadzane kosztem windowania ceny.

Co jeszcze wiedzieć należy?
Do czyszczenia extrudera w zasadzie wystarcza sucha chusteczka higieniczna, ale rzeczywiście raz na jakiś czas trzeba go czyścić. Dobrze jest używać rozgrzanej modeliny, bo wtedy łatwiej się pracuje. Z drugiej strony wałki tej suchej będą popękane na brzegach, co można wykorzystać w projekcie. Jeśli chodzi o techniki, mnóstwo informacji na ten temat można znaleźć w Internecie, choćby tu:



5 komentarzy:

  1. Ja używałam aluminiowego Makin's i się lekko załamałam jak po kilku (dosłownie, użyłam go ze 3-4 razy, z czego raz na trochę dłużej, bo było dużo warkoczyków do zrobienia ;)) razach się zepsuł (ciężko mi było dojść do tego, co się stało, bo na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, ale chyba po prostu śruba zmieniła nieco położenie i przestało się kręcić...). Trochę mnie zmartwiłaś tą reklamacją Fimo i że ma wyjść poprawiona wersja, bo obecnie jestem jego posiadaczką i zupełnie nie podoba mi się myśl, że może być jakiś wadliwy. Na razie na tyle razy na ile go użyłam, mogę powiedzieć, że jestem zadowolona. Mimo, że kupiłam go ze 3 miesiące temu, to i tak o głowę bije Makin's pod względem tego, ile razy go użyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały artykuł. W końcu znam właściwą nazwę techniki w której się zakochałam - "klimt cane". Wcześniej wyszukiwałam to pod nazwą pixel retro cane i tak też myślałam że się zwie. Tak od siebie dziękuję za wszystkie informacje, są bardzo wartościowe. Ja używam takiego "no name" http://www.cake-land.pl/pl/p/Dekorator-do-Lukru-Plastycznego-Pistolet-wz.2/507 jak już pisałam w czacie. Nie wiem nawet skąd to i co to, ale sprawuje się dobrze - jak na moje potrzeby raczkującej modeliniarki :) Dla mnie ważnym aspektem było to że wyciskarka była tania... w porównaniu do innych profesjonalnych. To też kierowało zakupem. Póki co działa, nie zauważyłam jakiś defektów - mam ją około roku. czasami piśnie ale większych problemów nie mam z nią. Mam nadzieję ze kiedyś będę mogła wypróbować profesjonalne extrudery :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za ciepłe słowa i podzielenie się waszymi doświadczeniami. Zabawne, bo ten do masy plastycznej to dokładnie zestaw Makina, tylko w dużo przyjemniejszej cenie niż przeciętna rynkowa. A faktycznie w programach o cukierni Buddego Valastro jak pojawiał się extruder to był to Makin.

    Na kłopoty ze śrubami niekiedy pomaga nasmarowanie ich po prostu jakimś tłuszczem. Może być fachowy lubrykant od Lucy (kurcze ona ma 16 lat....), ale wystarczy spokojnie olej kuchenny albo oliwa z oliwek.

    A co do tego, jaki extruder jest profesjonalny na rynku europejskim to sama mam poważne wątpliwości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ty masz tych tarczek! Rany julek! Kolekcja do pozazdroszczenia! Tez planuję te od Lucy, ale cały komplet to ok 300 zł.... Ale i tak są tego warte, bo kombinacji to z nich można uzyskac wiele! A artykuł jak zwykle profesjonalny! Bravo!

      Usuń
  4. Liczyłaś koszty dostawy? Z Czech potrafią liczyć sobie drożej niż ze Stanów!

    OdpowiedzUsuń

To tylko chwilka, napisz słów kilka :)